Przejdź do głównej zawartości

Golden Rose Jolly Jewels nr.116

A jednak dodałam. :) Doszłam do wniosku, że blog jest mój i mogę się z wami dzielić wszystkimi moimi zainteresowaniami. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany kosmetykami nie musi włączać tych recenzji, ale czekać na te książkowe. Przepraszam dopiero teraz zauważyłam, że aparat zwariował jeśli chodzi o datę. Muszę ją przestawić na następny raz. Skórki są może trochę pozalewana, a kształt paznokci pozostawia wiele do życzenia. Proszę o wszelkie słowa krytyki :)
Przechodzimy do recenzji.
Dzisiaj będąc na zwykłym bazarze jak zawsze zainteresowałam się lakierami. Najczęściej można na nich spotkać Safari, które też bardzo lubię. Jakież było moje zdziwienie, gdy w koszyku zauważyłam Miss Selene. Następny koszyk i mamy Golden Rose po 4 złote lub 3,50. Wybrałam Jolly Jewels w kolorze 116 i Paris 220, który zaprezentuję na paznokciach kiedy indziej. 
W rzeczywistości kolor jest bardziej fioletowy i pięknie się mieni.
 O Jolly Jewels było swojego czasu bardzo głośno w blogosferze. Ten kolor chciałam od dawna kupić, przypomina mi kwiaty maku, jednak cena 10 złotych skutecznie mnie odstraszała. Dobrze, ponieważ trafiłam na taką okazję. 4 złote to nie lada promocja, żałuję, że nie kupiłam innych kolorów. 
Na zdjęciu mam trzy warstwy lakieru. Jedna nadaje tylko delikatny odcień czerwieni na naszej płytce, dopiero kolejne zostawiają brokat. W lakierze zatopione są czarne drobne punkciki, właśnie jak mak i większe złote. Rozprowadza się bezproblemowo, schnie szybko. Pędzelek wąski, ale ja właśnie takie lubię w lakierach. O trwałości i zmywaniu wam nic nie napiszę, ponieważ dopiero pomalowałam nim paznokcie. Polecam Wam poszukać na swoich bazarach, czasami można spotkać tam perełki.  Tak prezentuje się w butelce. 

Pięknie błyszczy, chociaż nie ma słońca.  Konwalie to jedne z moich ulubionych kwiatów, pięknie wyglądają i przede wszystkim pachną. 
I jak Wam się podoba?



Komentarze

  1. Lubię lakiery, ale nie przepadam za brokatami i innego tego typu dodatkami. Jednak przyznam, że kolor bardzo ładny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem raczej sroczką, więc lubię wszelkie błyskotki :)

      Usuń
  2. Mam ten fioletowy ! :) uwielbiam lakiery :) chociaż te z brokatem zazwyczaj nastręczają mnóstwa problemów z ich zmyciem... wacik czepia się brokatu i za nic całość nie chce zejść :) aczkolwiek kolor ładny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię zmywać brokatów, ale dla efektu warto :)

      Usuń
  3. Lubię lakiery w naturalnych odcieniach, ale ładny brokatowy lakier, nie jest zły! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście wolę lakiery, które się nie błyszczą przez brokat jak psu... nos. Ale przyznam Ci się, że tej GR brokatowy jest świetny i jak gdzieś go znajdę to kupię ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Mi też nie każdy brokat się podoba, jednak wiele z tej serii mnie urzekło

      Usuń
  5. A długo to schnie? Tak pytam, bo nie mam cierpliwości. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobre pytanie:) Też jestem ciekawa.

      Usuń
    2. Napisałam, ale chyba za mało to wyróżniłam. Schnie bardzo krótko, mam tutaj trzy warstwy dla pewności i wcale nie musiałam czekać

      Usuń
  6. Brokat ładny, tylko to zmywanie :////

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie wygląda ten lakier z brokatem, ale tylko w buteleczce:p Nie lubię tego typu lakierów, bardziej zainteresował mnie ten fioletowy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczny, podoba mi się ;) Kochana, więcej poproszę ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)

Popularne posty z tego bloga

214.Młyn nad Czarnym Potokiem

Tytuł: Młyn nad Czarnym Potokiem Autor: Anna J. Szepielak Stron: 516 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Rzadko mam okazję czytać polskich autorów. Jakoś zawsze ciągnie mnie w bibliotece do innego regału. Tym razem skierowałam swoje kroki gdzie indziej. Słusznie?  Anna Szepielak jest z zawodu nauczycielką i bibliotekarką. Zadebiutowała książką ,,Zamówienie z Francji”, o której wiele słyszałam i chciałabym ją kiedyś przeczytać.  Życie Marty to ostatnio pasmo nieszczęść i wypadków. Mąż jest zapracowany i niczym się nie interesuje, córeczka ciągle chora, a wszystko jest na jej głowie. Do tego spada na nią organizacja zjazdu rodzinnego na cześć przyjeżdżającej po Polski ciotki z Ameryki. Będzie to jednak okazja do zapoznania się z rodzinnymi historiami, tajemnicami oraz spojrzenia z dystansem na swoje życie.  Liczyłam na lekką obyczajówkę. Co otrzymałam? Lekką, ciepłą obyczajówkę, do tego odrobinę sagi rodzinnej, który to gatunek ubóstwiam. Życie

167.Wiosna życia

Tytuł: Wiosna życia Autor: Artur Kosiorowski Stron: 91 Wydawnictwo: SOWA Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo samemu autorowi. :) Młodość. Okres w życiu, który podobno rządzi się swoimi prawami. Ludzie wtedy zaczynają eksperymentować z religią, seksem, alkoholem, papierosami, a często narkotykami. Chcą być lubiani, przynależeć do jakiejś grupy, która będzie ich akceptowała i szanowała. Chcą poznać sens życia, znaleźć najważniejsze wartości. Często błądzą i buntują się na otaczającą ich rzeczywistość. Każdy to prędzej czy później przeżywa.  Autor podzielił się z nami wspomnieniami ze swojej młodości, którą przeżył lekko mówiąc dość intensywnie. Miał ogromny problem z narkotykami, znalazł się nawet w ośrodku Monaru, o których słyszałam wiele na prelekcjach o uzależnieniach. Teraz ma 30 lat, studiuje. Wyszedł na prostą. Musiał przejść jednak długą drogę. W podróż po niej zabiera nas w tej książce. Nie jest ona długa. Trochę zabr

3 klimatyczne książki do czytania jesienią

Zrobiło się już troszkę chłodniej. Sierpień, a wraz z nim wakacje powoli dobiegają końca. W tym roku chyba nikt nie ma prawa narzekać, że lata nie było, że nie zdążył się opalić i wygrzać na słoneczku. Staram się cieszyć każdą chwilą, porą roku, ale jednak już nie mogłam się doczekać tego specyficznego klimatu jaki niesie ze sobą jesień i pierwsze miesiące zimy. W styczniu i lutym jakoś tak zawsze tęsknię już za pierwszymi zielonymi akcentami, a więc ciężko mi szukać klimatu. Może teraz będzie lepiej. Zaparzcie sobie kubek ulubionego napoju. W moim przypadku herbata w szarym kubku z Tesco, jedynym, który ostał się przez huragan jakim jest moje dziecko. Siądźcie wygodnie w fotelu. Odpalcie ulubioną muzykę do czytania. Słuchacie w ogóle muzyki do czytania? Ja zakochałam się w playliście Easy Acustic Hits na Spotify. Możecie zapalić świeczkę, a ja zaproponuję wam trzy książki, które podkręcą klimat i którymi będziecie się mogli rozkoszować. Tak się składa, że trzy zaprezentowan