Przejdź do głównej zawartości

Maseczkowy post

Dzisiaj o dwóch maseczkach, które wypróbowałam w ostatnim czasie. 
Pierwsza to maseczka Eveline, Luxury Diamonds & 24k Gold

Profesjonalna maseczka Intensywnie liftingująca 3 w 1 z czystym 24-karatowym złotem. Kupiona zupełnie przez przypadek. Maseczka ma żelową konsystencję, w której rzeczywiście możemy znaleźć drobinki złotego pyłu. Gdy rozsmarujemy ją na twarzy tworzy taką złotą maskę, która nie zastyga, a po kilkunastu minutach jej resztki należy zetrzeć wacikiem. Przyznam, że wolę maski, które trzeba zmywać. Jakoś pewniej się z takimi czuję. Ta pięknie pachniała, tak egzotycznie, ananasowo. Po jej użyciu skóra była z pewnością rozświetlona, ale jednocześnie klejąca. Nawilżenia nie odnotowałam. Podczas jej używania bardzo się przestraszyłam, ponieważ po jakimś czasie skóra zaczynała mnie delikatnie piec. Nic się z nią jednak nie stało, nie dostałam żadnego uczulenia. Wystarczyła mi na dwa razy, nie skuszę się ponownie.

Druga maseczka to znana Ziaja, maska oczyszczająca z glinką szarą. Ten produkt pewnie wiele z was zna, u mnie też często się one przewijają. Pochwalić ją można za bardzo dobry skład. Pięknie pachnie. Rzeczywiście oczyszcza i nawilża. Po jej użyciu cera jest... po prostu ładniejsza. Łatwo i szybko się zmywa, pozostawia po sobie taki przyjemny w dotyku film. Z pewnością jeszcze kiedyś ją kupię. Wystarczyła mi na dwa użycia.
Jeśli chcecie przeczytać skład i obietnice producenta wystarczy kliknąć w zdjęcie. Przepraszam, że opakowania trochę brudne, ale to już po zużyciu.

Komentarze

  1. Od dawna nie używam już żadnych maseczek, bo kiedyś po jednej dostałam taką wysypkę, że szkoda gadać i od tamtej pory wolę nie ryzykować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie ma tygodnia żebym czegoś nie użyła :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)

Popularne posty z tego bloga

Zjadacz czerni 8 Katarzyna Grochola

Czym jest miłość? Jaki ma dla ciebie kolor, zapach, fakturę? Myślę, że ile osób, tyle odpowiedzi na te pytania, ponieważ to uczucie, które występuje w różnorodnych kolorach i można odmieniać je przez wszystkie przypadki. Jest niejednoznaczna i nieprzewidywalna, a autorce Katarzynie Grocholi udało się idealnie nakreślić to w swojej najnowszej i niezwykłej książce Zjadacz czerni 8. Na pierwszy rzut oka to zbiór opowiadań, a jednak to powieść, w której każdy rozdział to inna historia, która tylko pozornie nie łączy się z kolejnymi, jest nawet napisana w charakterystycznym dla siebie i bohaterów stylu. Mogłoby się wydawać, że zostały tutaj umieszczone zupełnie przypadkowo, a jednak im głębiej się zastanowić i wniknąć w ich sens tym bardziej okazuje się, że wspólną składową jest barwna różnorodność miłości. Niektóre historie są w lepsze, inne gorsze, a może to tylko moje odczucia, okoliczności w jakich obecnie się znajduję i bagaż doświadczeń, który każdy z nas nosi? Pole do interpretacji j

Evvie zaczyna od nowa Linda Holmes

Evvie zaczyna od nowa to historia o przebywaniu żałoby, ale nie w klasycznym wydaniu, a wtedy gdy trzeba pożegnać się ze starą wersją siebie. Precyzyjniej to historia o ludzkich oczekiwaniach, które dla niektórych są zbyt ciężkie do udźwignięcia. Ludzie myślą, że wiedzą o innych wszystko, doskonale odgadują ich emocje, a jednak prawda jest zupełnie inna. Narzucając swoje oczekiwania, nawet w dobrej wierze mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Evvie jest właśnie na takim życiowym zakręcie, gdy boleśnie mierzy się z oczekiwaniami innych. W dniu swojego odejścia od męża dowiaduje się o jego śmierci i zostaje wdową, której odczucia wymykają się wszelkim konwenansom. Na jej drodze staje Dean, który tak jak ona nie radzi sobie z własnymi odczuciami.   Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem byłoby to poprawna. Jest przyjemna, subtelna, świetnie się ją czyta. Ponury sposób w jaki los zadrwił sobie z głównej bohaterki skupia uwagę od pierwszej do ostatniej strony. Do tego zosta

Podsumowanie września

Wrzesień za mną. Ufff... Ostatnimi czasy staram się rozciągać dobę do przynajmniej 48 godzin. Czasami prawie się udaje, czasami ze zmęczenia zasypiam w trakcie. Jest męcząco, nawet nie spodziewałam się, że tak może wyglądać klasa maturalna, tym bardziej w mojej, kochanej szkole. Wychowawczyni powiedziała, że przy naszym trybie nauki nie powinniśmy już nic robić w domu. Co dopiero jak z dnia na dzień mamy 15 stron A4 słówek z angielskiego. Tak mijał mi wrzesień. Co z książkami?  Przeczytałam 3 książki. Szału nie ma, obiecuję poprawę, ale czy mi się uda? Zrecenzowałam 5 książek. Więcej, bo miałam zapasy, które już się jednak pokończyły. Obserwatorów mam 186. Jeden ubył :)  Za to przynajmniej na facebooku przybyło i jest 571. Było 544. Parę dni temu świętowałam też 100 tysięcy wyświetleń mojego bloga. Dziękuję wam.  Licznik zatrzymuję na 101 830. Przybyło 14 186.  Nie wiem jak to się stało, ale pobiłam 13 tysięcy z sierpnia.  Kochani jesteście :*