Przejdź do głównej zawartości

Pasjonująca historia pszczół

Maja Lunde to norweska pisarka, pisze powieści dla dzieci, młodzieży i dorosłych. ,,Historia pszczół" już pozwoliła odnieść jej spory sukces nie tylko w rodzimym kraju ale na całym świecie. 

Akcja powieści toczy się w trzech miejscach w całkowicie innych czasach. Rok 1852. William jest przyrodnikiem, zawsze marzył o prowadzeniu badań i obserwacji. Założył rodzinę i jego pasja musiała zostać zepchnięta na dalszy plan. Rok 2007. George prowadzi bardzo tradycyjną hodowlę pszczół. Chciałby aby to samo robił jego syn Tom, który ma trochę inne plany. 2098. Pszczoły całkowicie wymarły. Ludzie od rana do wieczora pracują przy ręcznym zapylaniu kwiatów. Tao także chociaż wolałaby spędzić ten czas ze swoim ukochanym synkiem, który niespodziewanie zostaje jej odebrany.

Długi opis, ponieważ książka jest niezwykła, wielowątkowa i mocno rozbudowana. Prawdziwy majstersztyk jeśli chodzi o treść wykonanie. Warto wspomnieć też o wydaniu. Jest cudowne i po prostu idealnie do tej książki pasuje. Na pochwałę zasługuje fakt, że autorka pokusiła się o napisanie trzech z pozoru nie łączących się historii. Różne miejsca, czasy i bohaterowie. Ogniwo, które to wszystko spaja? Cicho brzęczące pszczoły z mozołem wykonujące swoją pracę dla dobra społeczeństwa. Autorka zauważa, że śmierć jednej nie jest dla nas niczym szczególnym. A gdyby tak wszystkie wyginęły? 

Obserwujemy wolno postępujący proces. Masowe ginięcie pszczół nie jest żadnym wymysłem pani Lunde. To się dzieje tu i teraz. Przyczyn w dalszym ciągu nie znamy, a skutki mogą być dla nas katastrofalne. Może świat będzie wyglądał tak jak ten przedstawiony z 2098? Nic nie wiadomo.

Ten problem to to co widać na pierwszy rzut oka podczas czytania. Z książki wyciągniemy jednak dużo więcej. To historia o rodzicielskiej miłości, życiowych pasjach i celach. Trudnych relacjach jakie pomiędzy nami panują. Tym, że czasami jednym nieumiejętnie wypowiedzianym słowem niszczymy coś co budowaliśmy z mozołem przez wiele, wiele lat.

I tym zajmują się całymi dniami. Wlatują do ula i wylatują, tańczą przed innymi, lekkie, zwinne, szukają, znajdują, przynoszą.

Akcja nie toczy się tutaj szybko, a jednocześnie nie można się przy niej nudzić. Poszczególne rozdziały są krótkie, szybko płyną i wzajemnie się przenikają i opowiadają historię, którą możemy obserwować ze wszystkich stron. Opowieść tę porównałabym do pracy naszych małych, brzęczących bohaterów. Jedna karta nie wnosi nic odkrywczego do naszego życia, jednak z tych pięciuset stron tworzy się perełka, którą warto czytać.
Ocena:6/6
Tytuł: 284.Historia pszczół
Autor: Maja Lunde
Stron: 516
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2016
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

Już niedługo:
4 urodziny bloga
285.Druga runda
Książkowe podsumowanie kwietnia

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)

Popularne posty z tego bloga

Zjadacz czerni 8 Katarzyna Grochola

Czym jest miłość? Jaki ma dla ciebie kolor, zapach, fakturę? Myślę, że ile osób, tyle odpowiedzi na te pytania, ponieważ to uczucie, które występuje w różnorodnych kolorach i można odmieniać je przez wszystkie przypadki. Jest niejednoznaczna i nieprzewidywalna, a autorce Katarzynie Grocholi udało się idealnie nakreślić to w swojej najnowszej i niezwykłej książce Zjadacz czerni 8. Na pierwszy rzut oka to zbiór opowiadań, a jednak to powieść, w której każdy rozdział to inna historia, która tylko pozornie nie łączy się z kolejnymi, jest nawet napisana w charakterystycznym dla siebie i bohaterów stylu. Mogłoby się wydawać, że zostały tutaj umieszczone zupełnie przypadkowo, a jednak im głębiej się zastanowić i wniknąć w ich sens tym bardziej okazuje się, że wspólną składową jest barwna różnorodność miłości. Niektóre historie są w lepsze, inne gorsze, a może to tylko moje odczucia, okoliczności w jakich obecnie się znajduję i bagaż doświadczeń, który każdy z nas nosi? Pole do interpretacji j

Evvie zaczyna od nowa Linda Holmes

Evvie zaczyna od nowa to historia o przebywaniu żałoby, ale nie w klasycznym wydaniu, a wtedy gdy trzeba pożegnać się ze starą wersją siebie. Precyzyjniej to historia o ludzkich oczekiwaniach, które dla niektórych są zbyt ciężkie do udźwignięcia. Ludzie myślą, że wiedzą o innych wszystko, doskonale odgadują ich emocje, a jednak prawda jest zupełnie inna. Narzucając swoje oczekiwania, nawet w dobrej wierze mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Evvie jest właśnie na takim życiowym zakręcie, gdy boleśnie mierzy się z oczekiwaniami innych. W dniu swojego odejścia od męża dowiaduje się o jego śmierci i zostaje wdową, której odczucia wymykają się wszelkim konwenansom. Na jej drodze staje Dean, który tak jak ona nie radzi sobie z własnymi odczuciami.   Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem byłoby to poprawna. Jest przyjemna, subtelna, świetnie się ją czyta. Ponury sposób w jaki los zadrwił sobie z głównej bohaterki skupia uwagę od pierwszej do ostatniej strony. Do tego zosta

Podsumowanie września

Wrzesień za mną. Ufff... Ostatnimi czasy staram się rozciągać dobę do przynajmniej 48 godzin. Czasami prawie się udaje, czasami ze zmęczenia zasypiam w trakcie. Jest męcząco, nawet nie spodziewałam się, że tak może wyglądać klasa maturalna, tym bardziej w mojej, kochanej szkole. Wychowawczyni powiedziała, że przy naszym trybie nauki nie powinniśmy już nic robić w domu. Co dopiero jak z dnia na dzień mamy 15 stron A4 słówek z angielskiego. Tak mijał mi wrzesień. Co z książkami?  Przeczytałam 3 książki. Szału nie ma, obiecuję poprawę, ale czy mi się uda? Zrecenzowałam 5 książek. Więcej, bo miałam zapasy, które już się jednak pokończyły. Obserwatorów mam 186. Jeden ubył :)  Za to przynajmniej na facebooku przybyło i jest 571. Było 544. Parę dni temu świętowałam też 100 tysięcy wyświetleń mojego bloga. Dziękuję wam.  Licznik zatrzymuję na 101 830. Przybyło 14 186.  Nie wiem jak to się stało, ale pobiłam 13 tysięcy z sierpnia.  Kochani jesteście :*