Tytuł: Śliwki robaczywki
Autor: Ewa Marcinkowska-Schmidt
Stron: 200
Wydawnictwo: Klucze
Rok wydania: 2009
Moje zdanie: Nigdy nie słyszałam o tej autorce, o książce tym bardziej. Wypożyczyłam po przeczytaniu opisu, obejrzeniu ciekawej okładki i tytułu. Jak się dowiedziałam pani Ewa pisze głównie dla dzieci. Jej książki były nominowane do nagrody IBBY i tłumaczone na język rosyjski.
Ta powieść to książka już nie dla dzieci, ale dorosłych. Akcja toczy się w małej wsi gdzieś we wschodniej Polsce- Zakręcie. Panuje tam bieda, ludzie podejmują się kolejnych zajęć, aby jakoś związać koniec z końcem. Pracują na roli, w gospodarstwie, żyją według pór roku. Nie przeszkadza im, że technika do nich z jeszcze wieloma rzeczami nie dotarła, ponieważ egzystują w zgodzie z naturą.
Nie spodziewałam się po niej zbyt wiele, ale zostałam bardzo miło zaskoczona. Książka pokazuje prawdziwe życie ludzi z krwi i kości. Z ich codziennymi troskami i problemami. Zwłaszcza tymi finansowymi. Nie od dziś wiadomo, że na tych terenach brakuje miejsc pracy, a w związku z tym pieniędzy. Zmartwił mnie jednak fakt, że autorka potraktowała mieszkańców wsi bardzo stereotypowo. Sama jestem mieszkanką wsi, z niektórymi zachowaniami często się spotykam. Nie każdy mężczyzna jednak musi pić, a w książce dodatkowo większość ludzi nie stroni od kradzieży.
Z pewnością książka nie przypadnie do gustu miłośnikom szybkiej akcji. Tutaj obserwujemy senną miejscowość, wyrwany fragment z życia tych ludzi. Przez kolejne kartki się płynie, ale tak spokojnie. Przywodzi mi to na myśl falowanie zbóż na wietrze. Nie mamy tu jednego głównego bohatera, ale wszystkich mieszkańców wsi. Możemy ocenić ich tylko razem. Chociaż mają jak każdy wiele wad to szczerzy, dobrzy ludzie, którzy potrafią działać w słusznej sprawie. Po prostu radzą sobie jak mogą. Podsumowując książka mi się spodobała. Opisuje zwykłe życie, zdarzają się śmieszne i bardzo smutne momenty. Na pewno nie żałuję czasu z nią spędzonego.
Ocena: 4/6
Na razie dam sobie spokój, ale w przyszłości może do tej pozycji wrócę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZnam tę autorkę, by czytałam ,,Lawendowy pył"; naprawdę ciekawa książka, polecam. Co do ,,Śliwek...", to może po nią sięgnę, lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie. Poszukam tej książki
UsuńLubię książki obyczajowe, a ta zapowiada się bardzo ciekawie. Nazwisko autorki obiło mi się już o uszy, ale nie jestem pewna skąd je kojarzę... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOstatnio przeczytałam bardzo podobną powieść, dlatego "Śliwki robaczywki" na razie sobie daruję. Ale przyznaję, że okładka rzeczywiście jest ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ostatnio się przekonałam, że polskie książki nie są takie złe, więc zapewne i tą kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie :-)
OdpowiedzUsuńOo, brzmi interesująco. Lubię czasem przeczytać książki o takiej tematyce. ;)
OdpowiedzUsuńOhh...niestety, to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńHmm, no cóż, mieszkam na wsi, ale raczej na taką książkę się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńChyba jednak sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńO nie, a ja właśnie lubię, jak akcja toczy się szybko :) Ale czasem jestem w stanie przymknąć na to oko i nawet nie zasnąć w połowie :D
OdpowiedzUsuńZostałaś zaproszona do nowej zabawy - szczegóły u mnie na blogu :}
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia.
nie czytałam ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem raczej zwolenniczką szybkiej akcji, więc obawiam się, że powyższa książka mogłabym mnie nieco nudzić, dlatego wolę jednak nie ryzykować i nie sięgać po nią.
OdpowiedzUsuńLawendowy pył i Zapach rozmarynu, te ksiązki autorki już czytałam i podobaly mi się.Lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńSzukałam, ale niestety nie ma ich w bibliotece
Usuń