Przejdź do głównej zawartości

17.Zniknięcie młodego lorda


Tytuł: Zniknięcie młodego lorda
Autor: Arthur Conan Doyle
Stron: 170
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 1987
Moje zdanie: Chyba każdy zna Sherlocka Holmes’a i ten jego słynny portret z fajką w ręce. Na książkę trafiłam przez przypadek w bibliotece. Gdybym zauważyła, że to zbiór opowiadań z pewnością bym jej nie wypożyczyła. Popełniłabym duży błąd. Książka składa się z siedmiu krótkich opowiadań. Właśnie to, że nie są dłuższe to ich jedyny minus. Autor mógł je trochę rozwinąć. Zaczynałam czytać, polubiłam bohaterów, zainteresowałam się sprawą i wtedy wszystko się kończyło. Tak za każdym razem. Nie umiem wybrać najlepszego lub najgorszego opowiadania. Wszystkie były na równym poziomie. Podziwiam autora w wymyślaniu takich historii, gdzie nigdy nie mogłam zgadnąć kto jest sprawcą przestępstwa. Znajdziemy tu siedem ciekawych przypadków m.in.: sprawę niszczenia popiersi Napoleona(zupełnie nie spodziewałam się takiego zakończenia), zabójstwa w mrocznym domku w lesie, tańczące ludziki, które pojawiają się w posiadłości klienta, czy zaginięcie tytułowego młodego lorda. Imponuje mi postać detektywa Sherlocka Holmes’a. Za każdym razem chociażby wydawało się, że przestępca nie pozostawił żadnych śladów nasz bohater szuka, szuka, nie poddaje się, aż w końcu coś znajduje. Podobają mi się jego zdolności dedukcyjne i sposób przyjmowania podziękowań za wykonaną sprawę. Bez chciwości, pychy, zarozumialstwa, za to z pełną skromnością, czasem za darmo. Jego przyjaciel doktor Watson dotrzymuje mu tylko towarzystwa, nie ma takich zdolności, to on opisuje wszystkie sprawy. Podobało mi się. Bardzo miło spędziłam przy niej czas. Jeśli tylko pojadę do biblioteki znów coś takiego wypożyczę.Ocena: 5-

Komentarze

  1. w tym przypadku mam przeczytane wszystko mistrza a niektóre pozycje po kilka razy, geniusz kryminału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu klasyka, którą trzeba przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klasyka czy nie, nie mam chęci przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie dla mnie, więc spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam u siebie jedna książkę Doyla, jak się z nią uporam to być może za tę też się wezmę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo nie słyszałam o tej książce, ale z chęcią do niej sięgnę. ;)
    Zapraszam do mnie na nowy post :D :
    http://zirtael-bibliomaniak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Też jestem raczej sceptycznie nastawiona do zbiorów opowiadań, ale jak tylko widzę, że książka jest podpisana nazwiskiem Doyle'a, chętnie po nią sięgam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W sumie to ja nie znam Sherloka :O :D Tzn, obiło mi se o uszy ^^

    Po książkę raczej nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ugh, nie lubię jak coś się szybko kończy ;( ale ogólnie ta książka spodobała mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem ciekawa czy spodobałaby się mojemu mężowi, fan Sherlocka, własnie kończy czytać pakiet książek Larssona...

    OdpowiedzUsuń
  11. ja niestety nie należę do fanów Sherlocka Holmes’a, dlatego tym razem mimo zachęcającej recenzji jednak spasuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. ja też nie ubię opowiadań

    OdpowiedzUsuń
  13. Conan Doyle'a wciąż mam przed sobą, ale powoli się doń zbliżam:D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)

Popularne posty z tego bloga

Zjadacz czerni 8 Katarzyna Grochola

Czym jest miłość? Jaki ma dla ciebie kolor, zapach, fakturę? Myślę, że ile osób, tyle odpowiedzi na te pytania, ponieważ to uczucie, które występuje w różnorodnych kolorach i można odmieniać je przez wszystkie przypadki. Jest niejednoznaczna i nieprzewidywalna, a autorce Katarzynie Grocholi udało się idealnie nakreślić to w swojej najnowszej i niezwykłej książce Zjadacz czerni 8. Na pierwszy rzut oka to zbiór opowiadań, a jednak to powieść, w której każdy rozdział to inna historia, która tylko pozornie nie łączy się z kolejnymi, jest nawet napisana w charakterystycznym dla siebie i bohaterów stylu. Mogłoby się wydawać, że zostały tutaj umieszczone zupełnie przypadkowo, a jednak im głębiej się zastanowić i wniknąć w ich sens tym bardziej okazuje się, że wspólną składową jest barwna różnorodność miłości. Niektóre historie są w lepsze, inne gorsze, a może to tylko moje odczucia, okoliczności w jakich obecnie się znajduję i bagaż doświadczeń, który każdy z nas nosi? Pole do interpretacji j

Evvie zaczyna od nowa Linda Holmes

Evvie zaczyna od nowa to historia o przebywaniu żałoby, ale nie w klasycznym wydaniu, a wtedy gdy trzeba pożegnać się ze starą wersją siebie. Precyzyjniej to historia o ludzkich oczekiwaniach, które dla niektórych są zbyt ciężkie do udźwignięcia. Ludzie myślą, że wiedzą o innych wszystko, doskonale odgadują ich emocje, a jednak prawda jest zupełnie inna. Narzucając swoje oczekiwania, nawet w dobrej wierze mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Evvie jest właśnie na takim życiowym zakręcie, gdy boleśnie mierzy się z oczekiwaniami innych. W dniu swojego odejścia od męża dowiaduje się o jego śmierci i zostaje wdową, której odczucia wymykają się wszelkim konwenansom. Na jej drodze staje Dean, który tak jak ona nie radzi sobie z własnymi odczuciami.   Gdybym miała określić tę książkę jednym słowem byłoby to poprawna. Jest przyjemna, subtelna, świetnie się ją czyta. Ponury sposób w jaki los zadrwił sobie z głównej bohaterki skupia uwagę od pierwszej do ostatniej strony. Do tego zosta

Podsumowanie września

Wrzesień za mną. Ufff... Ostatnimi czasy staram się rozciągać dobę do przynajmniej 48 godzin. Czasami prawie się udaje, czasami ze zmęczenia zasypiam w trakcie. Jest męcząco, nawet nie spodziewałam się, że tak może wyglądać klasa maturalna, tym bardziej w mojej, kochanej szkole. Wychowawczyni powiedziała, że przy naszym trybie nauki nie powinniśmy już nic robić w domu. Co dopiero jak z dnia na dzień mamy 15 stron A4 słówek z angielskiego. Tak mijał mi wrzesień. Co z książkami?  Przeczytałam 3 książki. Szału nie ma, obiecuję poprawę, ale czy mi się uda? Zrecenzowałam 5 książek. Więcej, bo miałam zapasy, które już się jednak pokończyły. Obserwatorów mam 186. Jeden ubył :)  Za to przynajmniej na facebooku przybyło i jest 571. Było 544. Parę dni temu świętowałam też 100 tysięcy wyświetleń mojego bloga. Dziękuję wam.  Licznik zatrzymuję na 101 830. Przybyło 14 186.  Nie wiem jak to się stało, ale pobiłam 13 tysięcy z sierpnia.  Kochani jesteście :*