Nastała już idealna pogoda do czytania klimatycznych i mrocznych powieści. Coraz wcześniej robi się ciemno, nad ranem wszędzie widać mgłę. Kiedy jak nie teraz czytać powieści, które przyprawią nad o ciarki na plecach?
Mikel Santiago to znany mi już autor. Swoją Ostatnią nocą w Tremore Beach sprawił, że zakochałam się w jego umiejętności budowania świetnego klimatu i dość powolnej historii. Jak jest w jego Złej drodze? Poradził sobie z presją sławy i uznania czytelników w wielu krajach na całym świecie?
Bert Amandale ma wiele problemów. Jest pisarzem, ma milionowe dochody, a jednak zmaga się z syndromem pustej kartki. Sława nieoczekiwanie na niego spadła i boleśnie go przygniotła. Wyprowadza się do Prowansji - krainy znanej ze swojego piękna i spokoju. Myśli tam odzyskać psychiczną równowagę, jednak gdy jego przyjaciel - podstarzały rockman potrąca na drodze mężczyznę sprawy znacznie się komplikują. Przyjaciel twierdzi, że kogoś zabił jednak nie dość, że szosa była pusta to jeszcze nie ma żadnych zwłok. Co tak naprawdę się tam wydarzyło?
Prowansja. Piękna kraina kwitnącej lawendy, której zapach ma podobno działanie relaksujące. Kojarzy się ze świętym spokojem, delikatnością i wspaniałym odpoczynkiem. W swojej najnowszej powieści Mikel Santiago znów uwiódł mnie klimatem, któremu jednak bardzo daleko do sielanki. Bert Amandale mieszka w małym miasteczku gdzie mieszkańcy dzielą się na tubylców i bogaczy z Beverly Hills, którzy w tym miejscu szukają osamotnienia. Każdy interesuje się każdym, spotykają się na licznych przyjęciach. Myślą, że znaleźli raj na ziemi, a jednak dzieje się tutaj coś dziwnego. Giną ludzie, a inni mają dość dziwne halucynacje i przekonanie, że ktoś czyha na ich życie. Jazda samochodem po stromych drogach pełnych zakrętów może czasami się źle skończyć nawet w tej krainie skąpanej w słońcu lawendy.
Spodobało mi się, że po raz kolejny podczas czytania w nocy miałam dreszcze z niepokoju. To nie jest thriller, który niesie ze sobą pędzącą na łeb na szyję akcję. Przez pierwsze 50 stron zapoznajemy naszych bohaterów i wydarzenia, które doprowadziły do momentu, w którym się akurat znajdują. Wnikamy w psychikę głównego bohatera - Bert'a, którego życie nie należy do najłatwiejszych i który jako postać literacka został dobrze dopracowany. Zdecydowanie nie jest płaski i jednowymiarowy. Nie dość, że nie może poradzić sobie z demonami zamieszkującymi jego głowę, to jeszcze jego życie małżeńskie i rodzinne zaczyna się sypać. Okazuje się, że sława nie jest niczym dobrym. Ludzie oczekują od ciebie czasami rzeczy niemożliwych, chcą być był cały czas lepszy i lepszy. Nic dziwnego, że czuje ciągły niepokój i ma wrażenie, że ktoś chce go zabić. Jednak czy to tylko wrażenie, czy uzasadnione obawy? Przyznam, że długo biłam się z myślami. Autor często sprowadza nas na manowce, które każą nam wątpić w zdrowie psychiczne głównego bohatera. Po 50 stronach zapoznania z postaciami wstępujemy do głównej historii gdzie kartka po kartce napięcie jest coraz większe by pod koniec czytania zmusić nas do czytania z wypiekami na twarzy i nieodkładania tej powieści aż do ostatniego słowa.
Podsumowując, autor uknuł świetną intrygę, która zmusiła mnie do zastanowienia się w co wierzę i co jest prawdą, a do tego wywołała nieprzyjemny dreszcz niepokoju. Chociaż jej premiera przypadła na lato poleciłabym ją jesienią. Przy zapalonej świecy, pod kocem, z kubkiem ulubionego napoju panujący w niej klimat ma szansę was zaczarować. A ja polecam wam jeszcze Ostatnią noc w Tremore Beach.
Ocena:5/6
Tytuł:339.Zła droga
Autor: Mikel Santiago
Stron: 439
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok wydania: 2017
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)