Dzisiaj post zupełnie inny niż zwykle. Tak to już jest, że my- kobiety troszczymy się o wszystkich dookoła, a gdzieś zapominamy o sobie. W ciąży dbałam o swój organizm i chuchałam na zimne. Później kompletnie o sobie zapomniałam. Karmienie piersią, które już jest dużym wysiłkiem energetycznym dla organizmu w połączeniu z alergią mojego maluszka na białko mleka krowiego, rybiego i białko jaj kurzych sprawiały, że troszkę podupadłam na zdrowiu. Musiałam odrzucić nabiał, wszystko co z jajkami i rybami. Zostało bardzo mało rzeczy, które właściwie mogłam zjeść.
Pierwsze objawy, które zauważyłam to wzmożone wypadanie włosów. Oczywiście po ciąży pewna ich ilość musi wypaść jednak nie prawie wszystkie. Później pogorszenie widzenia, sucha skóra, łamliwe paznokcie. Zaczęłam szperać w internecie poszukując opinii o jak najlepszym preparacie dla kobiet w podobnej do mojej sytuacji.
O Mumomega czytałam jednak muszę przyznać, że cena kazała mi szukać dalej. Na drugi dzień wierzcie lub nie ale otrzymałam na pocztę propozycję ich przetestowania. Nadawcę tej wiadomości już znałam, a więc długo się nie wahałam. Po zażyciu całego opakowania mogę stwierdzić, że teraz jestem w stanie kupić ten preparat w cenie regularnej w aptece. Mają one w składzie olej z ryb morskich, olej z wiesiołka ( dobrze wpływa na stan cery) i witaminę E. Są to źródła naturalnych kwasów tłuszczowych potrzebnych w czasie karmienia piersią, ciąży czy późniejszym czasie.
W moim przypadku podziałały przede wszystkim na mój wzrok. Mgła na oczach zniknęła. Oczywiście do okulisty i tak trzeba się wybrać ale przynajmniej widzę jakąś poprawę. Do tego na głowie zostaje mi trochę więcej włosów. Skutek o którym nie pomyślałam to zwiększona laktacja jednak to tylko i wyłącznie plus. Może kogoś przekonam. Warto jednak aby kobiety będące w ciąży najpierw zapytały się o możliwość zażycia tych tabletek swojego lekarza prowadzącego. Później na wypisie ze szpitala są już dowolne witaminy.
Nie o tym tylko chciałam jednak dzisiaj napisać. Uświadomiłam sobie, że my kobiety musimy po prostu o sobie pamiętać. Kiedy zrobiłyście coś tylko i wyłącznie dla siebie? Może wieczór z książką pod kocem? Domowe spa? Trening ciała czy spacer? Często o tym zapominamy, a jednak to ważne dla pogody i równowagi ducha. Moim wyzwaniem na rok 2017 jest właśnie robienie sobie takich małych przyjemności. Zapalenie świeczki, wypicie na spokojnie pysznej herbaty gdy dziecko śpi.
Co ostatnio zrobiłyście tylko dla siebie?
W piątek zapraszam was na podsumowanie tego roku, później recenzję książki Gloria.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)