Przejdź do głównej zawartości

Księga M Peng Shepherd

Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia ludzie zaczynają tracić cienie. Na początku jest to oczywiście odebrane jako magiczna sztuczka, ciekawy pokaz. Gdy okazuje się, że wraz z cieniami odchodzą również wspomnienia zaczyna się panika. Granice są zamykane, aby dziwna epidemia nie rozprzestrzeniała się dalej, jednak to nie działa. Ludzkość powoli wszystko zapomina, w końcowym stadium traci nawet zdolność do oddychania. Ory i Maxine właśnie świętowali zaślubiny swoich największych przyjaciół, gdy dotarły do nich tragiczne wieści. Pewnego dnia Max także traci swój cień. Kobieta boi się, że zrobi krzywdę swojemu mężowi i postanawia odejść. Ma nadzieję, że Ory nie będzie jej szukał, jednak zrozpaczony mąż postępuje zupełnie inaczej.

Wstrząsająca.
Wciągająca.
Przy tym też smutna i poruszająca. Księga M to książka, która pochłonęła mnie na praktycznie dwa tygodnie. Ma dość duży format, blisko 500 stron, a do tego zawiera mało dialogów. Nie miałam też na nią zbyt wiele czasu. Jest w niej jednak coś takiego, że tej lektury nie chce się kończyć zbyt szybko i podświadomie przedłuża czytanie. Nie ma tu porywającej, gnającej do przodu akcji, ponieważ pomysł apokalipsy jaką jest utrata cienia i zapomnienie wszystkiego jest procesem powolnym, ale niezwykle poruszającym. Nie czytam codziennie książek postapokaliptycznych, a jednak ta mnie zachwyciła. Przede wszystkim tym, że przedstawione w niej zapomnienie nie jest żadną fantastyką. Codziennie tysiące ludzi traci pamięć na skutek wypadków, traumatycznych przeżyć czy demencji. Moja babcia straciła pamięć i gdy czytałam o ludziach, którzy na skutek tej dziwnej epidemii z każdym wspomnieniem tracili część siebie to każde ze zdań poruszało w mojej duszy najczulsze struny. To co Peng Shepherd ubrała w opowieść jest rzeczywiście prawdziwe. To zagubienie, nieumiejętność odpowiedzi na pytanie kim jestem i kim są ci wszyscy ludzie dookoła mnie. Powinnam się ich bać? A może to moi najbliżsi? Mocno mnie ta książka poruszyła i chociażby za ten ciekawy aspekt jakim jest sam pomysł na powieść warto po nią sięgnąć.

Podoba mi się sposób w jaki autorka zbudowała swoją historię. Poznajemy tu wielu bohaterów, ale jednak relacja tocząca się pomiędzy Ory’m, a Maxime jest osią spajającą całą powieść. Nie jest to typowa historia miłosna, ponieważ realia, w których się dzieje też takie nie są. Obserwujemy tu piękne świadectwo miłości pomiędzy tym małżeństwem. Z jednej strony Max, która powoli traci pamięć i trzyma się każdego skrawka wspomnienia o swoim mężu, z drugiej Ory, który desperacko próbuje odszukać miłość swojego życia. Autorka namalowała relację ich łączącą tak dorośle i subtelnie, że gdy dowiedziałam się, że Księga M to jej powieściowy debiut byłam pod jeszcze większym wrażeniem. Skoro potrafi napisać tak genialny debiut to chcę poznać jej kolejne powieści.

Księga M to książka, na której lekturę trzeba poświęcić trochę czasu. To powieść drogi, autorka poświęciła sporo miejsca na rozbudowanie swoich postaci, nadanie im charakteru, zwrócenie uwagi czytelnika na wiele aspektów i stron dotkniętych kataklizmem. Bezcieniści i ci, którzy nadal mają swoje cienie mieli przecież zupełnie inne racje, przemyślenia i pobudki jakie nimi kierowały. Nie sposób nie zastanowić się w trakcie czytania nad tym na ile nasze wspomnienia definiują nas samych i ile tracimy wraz z nimi. Oprócz tego w książce panuje mglisty, senny i niepokojący klimat, który tylko potęguje wrażenia podczas czytania. Za to zakończenie to już istna petarda. Spodziewałam się, że będzie to coś zaskakującego. Taka książka musi mieć odpowiednią klamrę, która zepnie wszystkie wydarzenia i bohaterów w całość. Zupełnie nie spodziewałam się, że te ostatnie strony wprawią mnie w osłupienie i wpędzą w książkowego kaca.

Ogromnie polecam wam tę książkę. Niech przekona was fakt, że nie jestem fanką takiego gatunku, a tutaj podobało mi się wszystko.
Ciekawy pomysł na książkę.
Senny klimat uzyskany dzięki wpleceniu w historię indyjskich legend i wierzeń.
Genialne zakończenie.
Subtelna relacja pomiędzy Max, a Ory’m. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale napiszę wam jeszcze tylko – to jedna z najlepszych książek tego roku.
Ocena: 5+/6
Tytuł: 496.Księga M
Autor: Peng Shepherd
Stron: 462
Wydawnictwo: Burda
Rok wydania: 2019
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Burda Książki

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zjadacz czerni 8 Katarzyna Grochola

Czym jest miłość? Jaki ma dla ciebie kolor, zapach, fakturę? Myślę, że ile osób, tyle odpowiedzi na te pytania, ponieważ to uczucie, które występuje w różnorodnych kolorach i można odmieniać je przez wszystkie przypadki. Jest niejednoznaczna i nieprzewidywalna, a autorce Katarzynie Grocholi udało się idealnie nakreślić to w swojej najnowszej i niezwykłej książce Zjadacz czerni 8. Na pierwszy rzut oka to zbiór opowiadań, a jednak to powieść, w której każdy rozdział to inna historia, która tylko pozornie nie łączy się z kolejnymi, jest nawet napisana w charakterystycznym dla siebie i bohaterów stylu. Mogłoby się wydawać, że zostały tutaj umieszczone zupełnie przypadkowo, a jednak im głębiej się zastanowić i wniknąć w ich sens tym bardziej okazuje się, że wspólną składową jest barwna różnorodność miłości. Niektóre historie są w lepsze, inne gorsze, a może to tylko moje odczucia, okoliczności w jakich obecnie się znajduję i bagaż doświadczeń, który każdy z nas nosi? Pole do interpretacji j...

Stosik #29

Ostatnie dni upływają mi pod znakiem nauki do matury i wielu ciekawych książek. 1.Sarah Lark ,,Pieśń Maorysów". Czytałam kiedyś książkę tej autorki i była to niezwykła i magiczna saga. Nie mogłam oprzeć się kolejnej książce. 2. Maggie Stefvater ,,Ukojenie". Ostatni tom poprawnej trylogii. Szybko się ją czyta, ale nie przyspiesza bicia serca. Zobaczymy teraz. 3.Melissa Hawach ,,Oddajcie mi dzieci". Rzadko czytam książki z tej serii, ponieważ są niezwykle emocjonalne.  4.Joanne Harris ,,Blask Runów". Kompletnie mi nieznana książka. Czytaliście może?  5.Nora Roberts ,,Śmierć o tobie pamięta". Kusiliście, kusiliście, dałam się. Ciekawe jaka ta książka się okaże :) 6.Jodi Picoult ,,Jak z obrazka". Ostatnio była Diane Chamberlain, dziś postawiłam na panią Picoult. 7.John Marsden ,,Jutro 3". Robi się coraz ciekawiej 8.Simon Beckett ,,Zapisane w kościach" Kupiona w Kauflandzie za 5 złotych. 9.Marek Stelar ,,Rykoszet". Wygran...

Isana Krem do ciała z masłem shea i kakao

Dzisiaj zaprezentuję Wam kosmetyk, który zakupiłam z myślą o włosach. Olejowanie lubię, ale chciałam przekonać się jak to jest z kremowaniem. Dla niewtajemniczonych. Nakładamy na włosy krem lub balsam, w którym znajdziemy dużo odżywczych olejków, naturalnych składników. Trzymamy pod czepkiem. Niektóre dziewczyny stosują to nawet na całą noc, ja raczej po godzinie myję włosy. Jak wrażenia? O tym poniżej. Na początek pobawimy się ze składem Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Ethylexyl Stearate, Cocos Nucifera Oil, Butylene Glycol, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Panthenol, Copernicia Cerifera Cera, Theobroma Cacao Butter, Sodium Cetearyl Sulfate, Parfum, Isopropyl Palmitate, Carbomer, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Sodium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Coumarin. Na pierwszym miejscu oczywiście, woda, później gliceryna. Już na początku widzimy olejek kokosowy. Znakomite działanie natłuszc...