Przejdź do głównej zawartości

Siedem śmierci Evelyn Hardcastle Stuart Turton

Czy gdyby Agatha Christie żyła w naszych czasach to pisałaby podobne powieści? Myślę, że to dość prawdopodobne i takie zdanie tłukło mi się po głowie przez cały czas czytania. Siedem śmierci Evelyn Hardcastle to książka, która zbiera same dobre opinie. Jej premiera w Polsce miała miejsce w lutym, teraz doczekaliśmy się już wznowienia. To tylko dowodzi jak wielką popularnością się cieszy.

Evelyn Hardcastle umiera każdego dnia, zawsze o jedenastej wieczorem. Aiden Bishop ma za zadanie odnaleźć mordercę, w przeciwnym wypadku pozostanie w posiadłości Blackheath na zawsze. Problem w tym, że główny bohater każdego ranka budzi się w ciele innej osoby mającej związek z zabójstwem. Codziennie przeżywa te same wydarzenia z punktu widzenia innego człowieka, pytanie tylko czy uda mu się odwrócić ich bieg i zdążyć z wyjaśnieniem zagadki.

Ta książka to istna petarda. Przeczuwałam, że jest dobra – tak wiele naprawdę dobrych opinii nie mogło być wyssanych z palca i się mylić. Jej lektura przeszła moje najśmielsze oczekiwania, ponieważ to powieść jakiej jeszcze nie było. Całkowita nowość, świeżość na rynku. Coś co każe nam twierdzić, że autorzy jeszcze nie wymyślili i nie napisali wszystkiego i mogą nas naprawdę zaskoczyć.

Siedem śmierci Evelyn Hardcastle to powieść osadzona w klimacie typowym dla książek Agathy Christie. Autor zaimponował mi już od pierwszych stron, ponieważ nie postawił na tak modną ostatnio szybką, gnającą na łeb na szyję akcję. Tutaj jest spokojnie, trzeba wnikliwie czytać kolejne rozdziały jeśli chcemy mieć jak największą przyjemność z lektury i pragniemy chociaż pokusić się o próbę rozwiązania zagadki. To kryminał w prawdziwie starym stylu, zostajemy przeniesieni do ponurej, rozpadającej się rezydencji, wśród ludzi zdeprawowanych, zdemoralizowanych, uważających się za lepszych od innych. Jednocześnie dbają oni o pozory, wszak są szanowanymi obywatelami. Pisałam już kiedyś, że bardzo cenię sobie kryminały z takim klimatem, z dobrym osadzeniem całej historii w realiach, rozrysowaniem panujących pomiędzy bohaterami zależności, utkaniem takiej pajęczyny, która zmusza szare komórki czytelnika do myślenia i sprawia, że czyta się naprawdę fantastycznie. Jednocześnie w książce z taką ilością postaci fabuła mogłaby być zawiła – nic takiego tutaj nie zauważyłam. Do wczytania się potrzebowałam kilku rozdziałów.

Klimat książki świetnie przeplata się z czymś zupełnie nowym i świeżym – główny bohater Aiden za każdym razem budzi się w ciele innego bohatera. Nie pamięta swoich wspomnień, całkowicie wczuwa się w psychikę swojego wcielenia. Musi mierzyć się z bolączkami, ułomnościami i charakterami innych osób. To daje nam zupełnie inny spojrzenie na całą sprawę, odkrywa przed nami inne punkty widzenia, nowe tropy, a jednocześnie mąci i utrudnia domyślenia się zakończenia całej tej zagadki.

Stuart Turton tworzył swoją powieść trzy lata. Domyślam się, że wymyślenie całej tej historii, spięcie w całość wszystkich wątków, przesunięć w czasie, aby było to zrozumiałe dla czytelnika, a jednocześnie pasjonujące i zagadkowe musiało zająć mu sporo czasu. Im bardziej o tym myślę tym jestem mocniej przekonana, że to trudna sztuka. Jestem pewna, że nie byłabym w stanie przenieść na papier tak szalonych pomysłów, aby nie brzmiały jak science-fiction, a wprost przeciwnie, miały klimat ze starszych kryminałów.

Podsumowując, powyższa książka to po prostu coś czego jeszcze nigdy nie czytaliście.
Komu polecam? Przede wszystkim fanom kryminałów i thrillerów, zwłaszcza takim, którym już nudzą się te wszystkie gnające na łeb na szyję historie, ja wybieram zdecydowanie klimat rodem z książek Agathy Christie w połączeniu ze szczyptą nowoczesności. Pragnę jeszcze wspomnieć, że to debiut autora. Powtarzam się, ale jeśli tworzy coś takiego debiutując jako autor powieści to chcę poznać jego dalsze poczynania.
Ocena: 5+/6
Tytuł: 497.Siedem śmierci Evelyn Hardcastle
Autor: Stuart Turton
Stron: 510
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2019
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Albatros

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

214.Młyn nad Czarnym Potokiem

Tytuł: Młyn nad Czarnym Potokiem Autor: Anna J. Szepielak Stron: 516 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Rzadko mam okazję czytać polskich autorów. Jakoś zawsze ciągnie mnie w bibliotece do innego regału. Tym razem skierowałam swoje kroki gdzie indziej. Słusznie?  Anna Szepielak jest z zawodu nauczycielką i bibliotekarką. Zadebiutowała książką ,,Zamówienie z Francji”, o której wiele słyszałam i chciałabym ją kiedyś przeczytać.  Życie Marty to ostatnio pasmo nieszczęść i wypadków. Mąż jest zapracowany i niczym się nie interesuje, córeczka ciągle chora, a wszystko jest na jej głowie. Do tego spada na nią organizacja zjazdu rodzinnego na cześć przyjeżdżającej po Polski ciotki z Ameryki. Będzie to jednak okazja do zapoznania się z rodzinnymi historiami, tajemnicami oraz spojrzenia z dystansem na swoje życie.  Liczyłam na lekką obyczajówkę. Co otrzymałam? Lekką, ciepłą obyczajówkę, do tego odrobinę sagi rodzinnej, który to gatunek ubóstwiam. Życie

167.Wiosna życia

Tytuł: Wiosna życia Autor: Artur Kosiorowski Stron: 91 Wydawnictwo: SOWA Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo samemu autorowi. :) Młodość. Okres w życiu, który podobno rządzi się swoimi prawami. Ludzie wtedy zaczynają eksperymentować z religią, seksem, alkoholem, papierosami, a często narkotykami. Chcą być lubiani, przynależeć do jakiejś grupy, która będzie ich akceptowała i szanowała. Chcą poznać sens życia, znaleźć najważniejsze wartości. Często błądzą i buntują się na otaczającą ich rzeczywistość. Każdy to prędzej czy później przeżywa.  Autor podzielił się z nami wspomnieniami ze swojej młodości, którą przeżył lekko mówiąc dość intensywnie. Miał ogromny problem z narkotykami, znalazł się nawet w ośrodku Monaru, o których słyszałam wiele na prelekcjach o uzależnieniach. Teraz ma 30 lat, studiuje. Wyszedł na prostą. Musiał przejść jednak długą drogę. W podróż po niej zabiera nas w tej książce. Nie jest ona długa. Trochę zabr

3 klimatyczne książki do czytania jesienią

Zrobiło się już troszkę chłodniej. Sierpień, a wraz z nim wakacje powoli dobiegają końca. W tym roku chyba nikt nie ma prawa narzekać, że lata nie było, że nie zdążył się opalić i wygrzać na słoneczku. Staram się cieszyć każdą chwilą, porą roku, ale jednak już nie mogłam się doczekać tego specyficznego klimatu jaki niesie ze sobą jesień i pierwsze miesiące zimy. W styczniu i lutym jakoś tak zawsze tęsknię już za pierwszymi zielonymi akcentami, a więc ciężko mi szukać klimatu. Może teraz będzie lepiej. Zaparzcie sobie kubek ulubionego napoju. W moim przypadku herbata w szarym kubku z Tesco, jedynym, który ostał się przez huragan jakim jest moje dziecko. Siądźcie wygodnie w fotelu. Odpalcie ulubioną muzykę do czytania. Słuchacie w ogóle muzyki do czytania? Ja zakochałam się w playliście Easy Acustic Hits na Spotify. Możecie zapalić świeczkę, a ja zaproponuję wam trzy książki, które podkręcą klimat i którymi będziecie się mogli rozkoszować. Tak się składa, że trzy zaprezentowan