Przejdź do głównej zawartości

Wyspa potępionych. Prawdziwa historia wyspy Blackwell Stacy Horn

XIX-wieczny Nowy Jork. Miasto, które w tym czasie rozkwita, rozrasta się. Pojawiają się w nim elektryczne latarnie. Dla większości ludzi, którzy do niego wtedy przyjeżdżają jawi się jako miejsce ze snów. Nie dla wszystkich, ponieważ pod płaszczykiem dobrych chęci, przy udziale korupcji i oszustw stworzono miejsce przypominające piekło na Ziemi. Wyspa Blackwell to wąski skrawek lądu, na którym wybudowano szereg zabudowań mających na celu odizolowanie osób obłąkanych, kryminalistów, chorych i ubogich od reszty społeczeństwa. Ludzie, którzy każdego dnia doznawali upokorzeń i cierpienia mogli tylko obserwować tętniące życiem miasto podczas gdy sami byli zamknięci na wyspie.

Reportaże, literatura faktu to nie jest coś po co sięgam często. Na takie książki muszę mieć odpowiedni nastrój, chęć, ale zwykle jeśli już na coś trafię okazuje się dobre i wywołujące sporo emocji. Najczęściej smutnych i dołujących. Wyspa potępionych. Prawdziwa historia wyspy Blackwell zdecydowanie należy do kategorii dobrych książek. Myślę, że to jedna z najlepszych lektur w tym roku i zachęcam każdego do jej przeczytania.

Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Podczas czytania cały czas tłukło mi się po głowie to powiedzenie, ponieważ najmocniej zdumiewał mnie fakt, iż pierwotnym zamysłem pomysłodawców stworzenia kompleksu budynków na Wyspie Blackwell była szczera chęć niesienia pomocy. Sądzono, że dzięki fachowej obsłudze i wśród pięknych warunków przyrodniczych, chorzy, kryminaliści i ubodzy będą mieli szansę na powrót do normalnego życia. Zawiodło wszystko. Poczynając od kwestii niedokończonych budynków, małej ilości jedzenia, kończąc na niewykwalifikowanym personelu i wszechobecnej korupcji. To przerażające, że na wyspę Blackwell można było bardzo prosto trafić, ale jej opuszczenie graniczyło z cudem. Wyspa pochłonęła wiele ludzkich istnień, które wcześniej musiały przebywać w warunkach urągających jakiejkolwiek żywej istocie. Książka powstała w dużej mierze dzięki dziennikom prowadzonym przez protestanckiego księdza, który poświęcił swoje życie na niesienie pomocy fizycznej i przede wszystkim duchowego wsparcia osobom przebywającym na wyspie i razem z nim jesteśmy świadkami scen niczym z najmroczniejszego horroru. Gdy pomyślimy sobie, że to nie wymysł autorki tylko najprawdziwsze fakty wszystkie odczucia i emocje jeszcze się potęgują.

Niezaprzeczalna zaleta tej książki? Rzetelność i skrupulatność autorki przy jednoczesnej lekkości, co w wielu reportażach wzajemnie się wyklucza. Stacy Horn wykonała kawał dobrej roboty, skorzystała z ogromnej ilości materiałów źródłowych i podała nam szczegółową historię wyspy Blackwell, o której przed przeczytaniem książki nie miałam okazji jeszcze słyszeć. Mamy tu dokładne dane liczbowe dotyczące ilości osób w budynkach kompleksu na wyspie. Z tą dokładnością idzie w parze ciekawa lektura, od której trudno się oderwać. Pochłonęłam ją w ekspresowym tempie, co w przypadku tego gatunku jest dla mnie zaskakujące. Myślę, że to też zasługa dobrego tłumaczenia Tomasza Bieronia.

Podsumowując, to jedna z książek, po które trzeba sięgnąć. Idealnie pokazuje jak te dobre chęci, podniosłe wydarzenia i uroczystości, piękne słowa zostają rozbite w drobny mak o twardą ścianę rzeczywistości. Kwestie społeczne, opieka na ubogimi, bezdomnymi, chorymi, zwłaszcza na choroby psychiczne, których w dalszym ciągu się boimy to niezwykle delikatny i wrażliwy temat, który przy nieumiejętnym podejściu do sprawy może przynieść więcej strat niż pożytku. Ten reportaż w idealny sposób to pokazuje. Naprawdę polecam, bo oprócz ukazania tego przerażającego ludzkiego upodlenia to po prostu bardzo rzetelna i dobrze napisana książka.
Ocena: 5/6
Tytuł: 509.Wyspa potępionych. Prawdziwa historia wyspy Blackwell
Autor: Stacy Horn
Stron: 350
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2019
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Znak

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

167.Wiosna życia

Tytuł: Wiosna życia Autor: Artur Kosiorowski Stron: 91 Wydawnictwo: SOWA Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo samemu autorowi. :) Młodość. Okres w życiu, który podobno rządzi się swoimi prawami. Ludzie wtedy zaczynają eksperymentować z religią, seksem, alkoholem, papierosami, a często narkotykami. Chcą być lubiani, przynależeć do jakiejś grupy, która będzie ich akceptowała i szanowała. Chcą poznać sens życia, znaleźć najważniejsze wartości. Często błądzą i buntują się na otaczającą ich rzeczywistość. Każdy to prędzej czy później przeżywa.  Autor podzielił się z nami wspomnieniami ze swojej młodości, którą przeżył lekko mówiąc dość intensywnie. Miał ogromny problem z narkotykami, znalazł się nawet w ośrodku Monaru, o których słyszałam wiele na prelekcjach o uzależnieniach. Teraz ma 30 lat, studiuje. Wyszedł na prostą. Musiał przejść jednak długą drogę. W podróż po niej zabiera nas w tej książce. Nie jest ona długa. Trochę zabr

214.Młyn nad Czarnym Potokiem

Tytuł: Młyn nad Czarnym Potokiem Autor: Anna J. Szepielak Stron: 516 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Rzadko mam okazję czytać polskich autorów. Jakoś zawsze ciągnie mnie w bibliotece do innego regału. Tym razem skierowałam swoje kroki gdzie indziej. Słusznie?  Anna Szepielak jest z zawodu nauczycielką i bibliotekarką. Zadebiutowała książką ,,Zamówienie z Francji”, o której wiele słyszałam i chciałabym ją kiedyś przeczytać.  Życie Marty to ostatnio pasmo nieszczęść i wypadków. Mąż jest zapracowany i niczym się nie interesuje, córeczka ciągle chora, a wszystko jest na jej głowie. Do tego spada na nią organizacja zjazdu rodzinnego na cześć przyjeżdżającej po Polski ciotki z Ameryki. Będzie to jednak okazja do zapoznania się z rodzinnymi historiami, tajemnicami oraz spojrzenia z dystansem na swoje życie.  Liczyłam na lekką obyczajówkę. Co otrzymałam? Lekką, ciepłą obyczajówkę, do tego odrobinę sagi rodzinnej, który to gatunek ubóstwiam. Życie

3 klimatyczne książki do czytania jesienią

Zrobiło się już troszkę chłodniej. Sierpień, a wraz z nim wakacje powoli dobiegają końca. W tym roku chyba nikt nie ma prawa narzekać, że lata nie było, że nie zdążył się opalić i wygrzać na słoneczku. Staram się cieszyć każdą chwilą, porą roku, ale jednak już nie mogłam się doczekać tego specyficznego klimatu jaki niesie ze sobą jesień i pierwsze miesiące zimy. W styczniu i lutym jakoś tak zawsze tęsknię już za pierwszymi zielonymi akcentami, a więc ciężko mi szukać klimatu. Może teraz będzie lepiej. Zaparzcie sobie kubek ulubionego napoju. W moim przypadku herbata w szarym kubku z Tesco, jedynym, który ostał się przez huragan jakim jest moje dziecko. Siądźcie wygodnie w fotelu. Odpalcie ulubioną muzykę do czytania. Słuchacie w ogóle muzyki do czytania? Ja zakochałam się w playliście Easy Acustic Hits na Spotify. Możecie zapalić świeczkę, a ja zaproponuję wam trzy książki, które podkręcą klimat i którymi będziecie się mogli rozkoszować. Tak się składa, że trzy zaprezentowan