Przejdź do głównej zawartości

Złodzieje bzu Hubert Klimko-Dobrzaniecki

Za każdym razem, gdy piszę o książce niezwykłej – takiej, która spodobała mi się, ale jednak nie jest standardową powieścią mam pewien problem. Zastanawiam się czy zdołam ubrać w słowa to co czuję, zachęcić jeszcze kogoś do sięgnięcia po daną historię. Tak jest i tym razem. Jak jest z wami? Prościej wam krytykować czy pisać o tym co się spodobało?

Złodzieje bzu to powieść o dorastającym Antku Baryckim – synu prostego chłopa, którego poznajemy w momencie gdy jest jeszcze dzieckiem, a cały świat drży przerażony wizją II wojny światowej. Razem z naszym bohaterem przeżywamy rzeź Polaków na Kresach Wschodnich, przesiedlenia, komunizm, aż po transformację.

Znałam już wcześniej fragmenty tej powieści ze strony wydawnictwa, jednak gdy zaczęłam czytać przestraszyłam się stylu tej historii. Sądziłam, że trudno będzie mi przywyknąć do napisanej z tak charakterystycznym kresowym zaśpiewem historii. Po kilku stronach wczytałam się w nią jednak na tyle, że uświadomiłam sobie, że cichym narratorem w mojej głowie stał się ksiądz Antoni z filmu U Pana Boga za piecem, który też mówił z tak wyrazistym zaśpiewem i już do końca popłynęłam w tę opowieść o dorastaniu, odkrywaniu siebie, mijającym czasie, ludzkiej naiwności i sile uprzedzeń. Wszystko to w cieniu upajającego i dusznego zapachu kwitnącego czarnego bzu, cichego opiekuna, który zawsze towarzyszy bohaterom.

Choć historia nie jest tutaj tylko tłem – stanowi naprawdę ważną konstrukcję całej powieści i niejednokrotnie wzbudza mnóstwo emocji to najbardziej urzekło mnie samo przedstawienie głównego bohatera – Antka Baryckiego. Jest to młody, bardzo prosty, niejednokrotnie naiwny chłopak, którego oczyma obserwujemy nasz kraj, rodaków i bolesną historię. Ta prostota jest niezaprzeczalnie największą zaletą tej powieści. Stwierdziłabym nawet, że proza autora jest niejednokrotnie niepoprawna do granic możliwości, pełna czarnego humoru, który w jednej chwili wywoływał uśmiech na mojej twarzy, a w drugiej potakiwanie na znak zgody. To tak specyficzny styl, który pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. A może niektórym nie będzie odpowiadał fakt, że można tu odnaleźć obraz naszego społeczeństwa, który jest trafny i precyzyjnie wycelowany niczym ukłucie szpilką?

Długo zastanawiałam się nawet czy druga połowa tej książki podoba mi się tak samo jak pierwsza. Antek Barycki dorasta, odnajdziemy tam sporo scen aktów seksualnych. Nie za dużo? Po głębszym przemyśleniu stwierdziłam, że to jednak idealnie pokazuje dorastanie młodego człowieka, poszukiwanie swojej tożsamości, seksualności na tyle, na ile pozwalały ówczesne realia. Druga połowa książki to też awans społeczny Antka, jego przemiana w zatwardziałego komunistę, pokazanie jak niewiele potrzeba wlać w młody umysł, aby całkowicie zapalić go do jakiejś ideologii. Sporo oburzenia wywołały we mnie słowa i postępowanie tego bohatera, ale to taka postać, której raczej nie da się polubić. Ma ona za zadanie odsłonić i pokazać cechy, które niekoniecznie są dla nas wygodne i przyjemne. To autorowi udaje się znakomicie.

Czy polecam? Tak, ale pewnie nie każdemu ta książka ma szansę się spodobać. Trzeba naprawdę dużej dozy zdrowego rozsądku i szerokiego spojrzenia na świat, aby nie oburzyć się przewrotnym podejściem autora do naszej historii, przedstawienia jednostki i przemijania. Jeśli  wymieniłam, którąś z waszych cech możecie śmiało sięgać po tę książkę.
Ocena: 5/6
Tytuł: 530.Złodzieje bzu
Autor: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Stron: 232
Wydawnictwo: Noir Sur Blanc
Rok wydania: 2019
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Noir Sur Blanc

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

167.Wiosna życia

Tytuł: Wiosna życia Autor: Artur Kosiorowski Stron: 91 Wydawnictwo: SOWA Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo samemu autorowi. :) Młodość. Okres w życiu, który podobno rządzi się swoimi prawami. Ludzie wtedy zaczynają eksperymentować z religią, seksem, alkoholem, papierosami, a często narkotykami. Chcą być lubiani, przynależeć do jakiejś grupy, która będzie ich akceptowała i szanowała. Chcą poznać sens życia, znaleźć najważniejsze wartości. Często błądzą i buntują się na otaczającą ich rzeczywistość. Każdy to prędzej czy później przeżywa.  Autor podzielił się z nami wspomnieniami ze swojej młodości, którą przeżył lekko mówiąc dość intensywnie. Miał ogromny problem z narkotykami, znalazł się nawet w ośrodku Monaru, o których słyszałam wiele na prelekcjach o uzależnieniach. Teraz ma 30 lat, studiuje. Wyszedł na prostą. Musiał przejść jednak długą drogę. W podróż po niej zabiera nas w tej książce. Nie jest ona długa. Trochę zabr

214.Młyn nad Czarnym Potokiem

Tytuł: Młyn nad Czarnym Potokiem Autor: Anna J. Szepielak Stron: 516 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Rzadko mam okazję czytać polskich autorów. Jakoś zawsze ciągnie mnie w bibliotece do innego regału. Tym razem skierowałam swoje kroki gdzie indziej. Słusznie?  Anna Szepielak jest z zawodu nauczycielką i bibliotekarką. Zadebiutowała książką ,,Zamówienie z Francji”, o której wiele słyszałam i chciałabym ją kiedyś przeczytać.  Życie Marty to ostatnio pasmo nieszczęść i wypadków. Mąż jest zapracowany i niczym się nie interesuje, córeczka ciągle chora, a wszystko jest na jej głowie. Do tego spada na nią organizacja zjazdu rodzinnego na cześć przyjeżdżającej po Polski ciotki z Ameryki. Będzie to jednak okazja do zapoznania się z rodzinnymi historiami, tajemnicami oraz spojrzenia z dystansem na swoje życie.  Liczyłam na lekką obyczajówkę. Co otrzymałam? Lekką, ciepłą obyczajówkę, do tego odrobinę sagi rodzinnej, który to gatunek ubóstwiam. Życie

3 klimatyczne książki do czytania jesienią

Zrobiło się już troszkę chłodniej. Sierpień, a wraz z nim wakacje powoli dobiegają końca. W tym roku chyba nikt nie ma prawa narzekać, że lata nie było, że nie zdążył się opalić i wygrzać na słoneczku. Staram się cieszyć każdą chwilą, porą roku, ale jednak już nie mogłam się doczekać tego specyficznego klimatu jaki niesie ze sobą jesień i pierwsze miesiące zimy. W styczniu i lutym jakoś tak zawsze tęsknię już za pierwszymi zielonymi akcentami, a więc ciężko mi szukać klimatu. Może teraz będzie lepiej. Zaparzcie sobie kubek ulubionego napoju. W moim przypadku herbata w szarym kubku z Tesco, jedynym, który ostał się przez huragan jakim jest moje dziecko. Siądźcie wygodnie w fotelu. Odpalcie ulubioną muzykę do czytania. Słuchacie w ogóle muzyki do czytania? Ja zakochałam się w playliście Easy Acustic Hits na Spotify. Możecie zapalić świeczkę, a ja zaproponuję wam trzy książki, które podkręcą klimat i którymi będziecie się mogli rozkoszować. Tak się składa, że trzy zaprezentowan