Przejdź do głównej zawartości

Podsumowanie stycznia


Post, który by właściwie nie powstał. Ostatnio moje życie kręci się wokół chemii, bezkręgowców, kolejnych badań u lekarza i załatwiania różnorodnych formalności. Wszystko pędzi, a ja jeszcze bardziej doceniam wolne chwile, w trakcie których mogę po prostu usiąść i odsapnąć. Praktycznie zapomniałabym o podsumowaniu co w moim przypadku jest ogromnie dziwne. 


Styczeń rozpoczęłam z wielkimi planami, jak każdy. Może nie jest ich wiele. Żyć dalej w zgodzie ze sobą, mniej się przejmować innymi ludźmi i ich chorą krytyką.
Więcej spacerować. Styczeń to miesiąc, w którym pogoda była zmienna jak w kwietniu. Najpierw atak zimy, który prawie uniemożliwił mi powrót do domu ze studiów, ponieważ droga była jedną szklanką i jechało się 20 na godzinę. Gdy już wróciłam to jednak zimowe spacery w śniegu były strasznie miłe. Jeszcze bardziej cieszy mnie jednak wiosenna pogoda, która pojawiła się teraz. Gdyby tylko nie ten wiatr :(
Od razu odżyłam, czuję radość z życia. Jednak brakowało tych ciepłych promieni słońca na buzi. Spacery to takie chwile kiedy mogę pobyć tylko ze swoim umysłem, trochę pomyśleć o wszystkich sprawach, tam mogę się najlepiej skupić.
Rozgadałam się dzisiaj :)
O studiach nie będę wam pisać. Egzaminy rozbili mi na kolejne miesiące w trakcie kiedy będą te z tego semestru. Nieciekawie. Na nowy plan, który zakłada trzy godziny nauki w piątek do 20, a później 12 w sobotę i prawie 12 w niedzielę nie nastraja optymistycznie. 

Styczniowy ulubieniec, który ciocia otrzymała na urodziny, a jednak wiedziała, że mi spodoba się bardziej. Niebieski kubeczek. Kolejnym postanowieniem noworocznym jest ciągłe ulepszanie bloga i nauczenie się robienia zdjęć. No nie wiem co z tego wyjdzie. Staram się :)

Ambitne osoby dotrwały właśnie do podsumowania książkowego. Przeczytałam 9 książek. Bardzo mnie ten wynik cieszy i okazuje się, że im więcej mam na głowie tym więcej czytam. Jak to się dzieje?
Książką, która spodobała mi się najbardziej i wstrząsnęła do głębi jest Emma i ja. Jeśli ktoś jeszcze nie widział recenzji wystarczy kliknąć w tytuł. Mocna rzecz, która uderza w samo serce.
Dzisiejsze podsumowanie wyszło mi w formie takich ulubieńców. Przyznam, że tak bardzo mi się podoba. Co jeszcze mnie zachwyciło? Cukierki Halls o smaku owoców leśnych. Oczywiście na zdjęcie nie zdążyły się załapać. Z kosmetycznych spraw zaczęłam oglądać Red Lipstick Monster. Chodziło mi przede wszystkim o konturowanie. Jak robić to poprawnie? Pokombinowałam w domowym zaciszu i zdobyłam wiele komplementów za makijaż.

Pomadka w fioletowym kolorze z Makeup Revolution gościła na moich ustach praktycznie podczas każdego wyjścia. Może raz zamieniłam ją na róż z Avonu. Pomadka ochronna z Isany dawała radę. Podoba mi się jej masełkowata konsystencja. Nie jest twarda ani tępa, a jednocześnie nie roztapia się. Z sucharkami sobie nie poradzi jednak jeśli chodzi o kogoś kto nałogowo jej używa radzi sobie.

Sudocrem. A może Cudocrem? Stosowany na ugryzienie komara( tak już mnie znalazły), ogromne pryszcze wyrastające na brodzie, dziwne czerwone przebarwienie na nodze. Wysuszy, podsuszy, podgoi. Na podrażnienia po depilacji. Tani i jak dla mnie pięknie pachnie.

Oliwka Babydream dzięki której wróciłam do olejowania. Tania z przyjemnym składem. Zostawia włosy nawilżone, mięciutkie, zdyscyplinowane i błyszczące. Do smarowania ciała, teraz w szczególności brzuszka. Pachnie pięknie, jak małe dziecko :) Działa :)

Krem do rąk o zapachu wiśni japońskiej z Czterech Pór Roku. Dwa dni bez kremu w moim przypadku to masakra. Może nie było by tak źle gdyby nie korciło mnie ciągłe skrobanie skórek. Używany regularnie daje radę. Zachwycił mnie jeden zapach. Od razu go nie czuć. W miarę rozsmarowywania na dłoniach wydziela się silny kwiat wiśni. Piękny :)
Słyszysz jakąś piosenkę podczas jazdy samochodem i właściwie przelatuje koło ciebie bez większego echa. Z ciekawości odpalasz ją w domu. Słuchasz kilka razy. Podoba ci się coraz bardziej. Przy 20 masz ciarki, które z każdym kolejnym przesłuchaniem stają się silniejsze. Dawno tak nie odczułam żadnej piosenki :) Słucham jej już kilka nocy :)

Coś was zaciekawiło?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

167.Wiosna życia

Tytuł: Wiosna życia Autor: Artur Kosiorowski Stron: 91 Wydawnictwo: SOWA Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo samemu autorowi. :) Młodość. Okres w życiu, który podobno rządzi się swoimi prawami. Ludzie wtedy zaczynają eksperymentować z religią, seksem, alkoholem, papierosami, a często narkotykami. Chcą być lubiani, przynależeć do jakiejś grupy, która będzie ich akceptowała i szanowała. Chcą poznać sens życia, znaleźć najważniejsze wartości. Często błądzą i buntują się na otaczającą ich rzeczywistość. Każdy to prędzej czy później przeżywa.  Autor podzielił się z nami wspomnieniami ze swojej młodości, którą przeżył lekko mówiąc dość intensywnie. Miał ogromny problem z narkotykami, znalazł się nawet w ośrodku Monaru, o których słyszałam wiele na prelekcjach o uzależnieniach. Teraz ma 30 lat, studiuje. Wyszedł na prostą. Musiał przejść jednak długą drogę. W podróż po niej zabiera nas w tej książce. Nie jest ona długa. Trochę zabr

214.Młyn nad Czarnym Potokiem

Tytuł: Młyn nad Czarnym Potokiem Autor: Anna J. Szepielak Stron: 516 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Rzadko mam okazję czytać polskich autorów. Jakoś zawsze ciągnie mnie w bibliotece do innego regału. Tym razem skierowałam swoje kroki gdzie indziej. Słusznie?  Anna Szepielak jest z zawodu nauczycielką i bibliotekarką. Zadebiutowała książką ,,Zamówienie z Francji”, o której wiele słyszałam i chciałabym ją kiedyś przeczytać.  Życie Marty to ostatnio pasmo nieszczęść i wypadków. Mąż jest zapracowany i niczym się nie interesuje, córeczka ciągle chora, a wszystko jest na jej głowie. Do tego spada na nią organizacja zjazdu rodzinnego na cześć przyjeżdżającej po Polski ciotki z Ameryki. Będzie to jednak okazja do zapoznania się z rodzinnymi historiami, tajemnicami oraz spojrzenia z dystansem na swoje życie.  Liczyłam na lekką obyczajówkę. Co otrzymałam? Lekką, ciepłą obyczajówkę, do tego odrobinę sagi rodzinnej, który to gatunek ubóstwiam. Życie

3 klimatyczne książki do czytania jesienią

Zrobiło się już troszkę chłodniej. Sierpień, a wraz z nim wakacje powoli dobiegają końca. W tym roku chyba nikt nie ma prawa narzekać, że lata nie było, że nie zdążył się opalić i wygrzać na słoneczku. Staram się cieszyć każdą chwilą, porą roku, ale jednak już nie mogłam się doczekać tego specyficznego klimatu jaki niesie ze sobą jesień i pierwsze miesiące zimy. W styczniu i lutym jakoś tak zawsze tęsknię już za pierwszymi zielonymi akcentami, a więc ciężko mi szukać klimatu. Może teraz będzie lepiej. Zaparzcie sobie kubek ulubionego napoju. W moim przypadku herbata w szarym kubku z Tesco, jedynym, który ostał się przez huragan jakim jest moje dziecko. Siądźcie wygodnie w fotelu. Odpalcie ulubioną muzykę do czytania. Słuchacie w ogóle muzyki do czytania? Ja zakochałam się w playliście Easy Acustic Hits na Spotify. Możecie zapalić świeczkę, a ja zaproponuję wam trzy książki, które podkręcą klimat i którymi będziecie się mogli rozkoszować. Tak się składa, że trzy zaprezentowan