Przejdź do głównej zawartości

Była sobie rzeka Diane Setterfield

Dziadek siada w bujanym fotelu pykając fajeczkę, a dookoła gromadka wnucząt spragnionych opowieści. Historia jest wielowątkowa, czasami urywa się by wyjaśnić zawiły życiorys jednego z bohaterów, ale dalej płynie do przodu. Jako dziecko często słuchałam opowieści moich dziadków o II wojnie światowej i podczas czytania książki Była sobie rzeka cały czas miałam przed oczami podobne wyobrażenie.

Każda gospoda i karczma czymś się wyróżnia. Położona nad brzegiem wijącej się Tamizy Gospoda pod Łabędziem to miejsce, gdzie oprócz dobrego wypitku można znaleźć najlepsze opowieści i wielu stałych bywalców zjawia się tu właśnie w tym celu. W najdłuższą noc w roku wszyscy stają się częścią wielkiej historii, ponieważ z rzeki zostaje wyłowiona dziewczynka. Wszystko wskazuje na to, że nie żyje, ale nagle jej serduszko zaczyna bić. Niestety nie może nic powiedzieć i wyjawić swojej tajemnicy. Mnóstwo osób zgłasza do niej pretensje. Pewna rodzina dostrzega w jej twarzy swoją zaginioną córeczkę, z innego miasta przyjeżdża domniemamy ojciec. Kim jest dziewczynka i czym jeszcze zaskoczy nas ta historia?

W przypadku tej książki naczytałam się mnóstwo różnorodnych opinii. Obawiałam się, że będę w grupie tych, których nie do końca usatysfakcjonowała. Na szczęście po raz kolejny zaufałam sobie i otrzymałam historię, z którą wolno przepłynęłam przez tegoroczne święta wielkanocne i od tej pory, już tylko z tym czasem będę ją kojarzyła. To opowieść, która wolniutko posuwa się do przodu, opieszale unosi niczym dym z fajki, a ze strony czytelnika pozostaje tylko dać się ponieść temu leniwemu nastrojowi i spędzić z nią czas. Ja właśnie tak zrobiłam, zabrałam ją ze sobą do ogrodu, podczas zerkania na zabawę dziecka czy pałaszowania świątecznych wypieków. Bardzo lubię prowadzone w ten sposób opowieści.

Na blisko 500 stronach znalazło się całkiem sporo postaci i wątków. Poznajemy nie tylko właścicieli Gospody pod Łabędziem, ale też wszystkie osoby w jakikolwiek sposób powiązane z tajemniczą dziewczynką wyłowioną z rzeki. Większość wątków na pierwszy rzut oka nie wydaje się być powiązane ze sobą. To rzeczywiście może zmylić, jednak nie napotkałam jakichkolwiek problemów w zrozumieniu zawiłości fabuły czy zależności pomiędzy bohaterami. Dodatkowo historia często kluczy, nie porusza się prosto od jednego punktu do drugiego, a czasami zawraca – bohaterowie przypominają sobie o wydarzeniach sprzed lat, przywołują swoje dzieciństwo. Nie bez powodu Tamiza odgrywa w tej historii tak ważną rolę i jest nierozerwalną jej częścią. Rzeka też czasami płynie wartko, innym razem meandruje, tworzy łagodne brzegi i zakola. Wystarczy to sobie wyobrazić, aby idealnie zrozumieć na czym polega sposób narracji w tej książce.

Była sobie rzeka to też historia, gdzie ważną rolę odgrywają ludowe przypowieści, legendy i wierzenia. To one dodają jej tajemniczości, odrobinę grozy i magii. Są one od zawsze związane z zwyczajnymi ludzkimi losami, którymi czasami rządzą namiętności, chęć zgarnięcia pieniędzy czy zwyczajny strach.

Była sobie rzeka to powieść – gawęda, która posiada nie tylko przepiękną, mieniącą się złotem okładkę. To też historia o opowieściach, które dojrzewają, zmieniają się w trakcie przekazywania z ust do ust, i w tym tkwi cały urok i magia. Mnie oczarowała.
Ocena: 5/6
Tytuł: 570.Była sobie rzeka
Autor: Diane Setterfield
Stron: 480
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2020
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Albatros

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

167.Wiosna życia

Tytuł: Wiosna życia Autor: Artur Kosiorowski Stron: 91 Wydawnictwo: SOWA Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Za możliwość przeczytania książki dziękuję bardzo samemu autorowi. :) Młodość. Okres w życiu, który podobno rządzi się swoimi prawami. Ludzie wtedy zaczynają eksperymentować z religią, seksem, alkoholem, papierosami, a często narkotykami. Chcą być lubiani, przynależeć do jakiejś grupy, która będzie ich akceptowała i szanowała. Chcą poznać sens życia, znaleźć najważniejsze wartości. Często błądzą i buntują się na otaczającą ich rzeczywistość. Każdy to prędzej czy później przeżywa.  Autor podzielił się z nami wspomnieniami ze swojej młodości, którą przeżył lekko mówiąc dość intensywnie. Miał ogromny problem z narkotykami, znalazł się nawet w ośrodku Monaru, o których słyszałam wiele na prelekcjach o uzależnieniach. Teraz ma 30 lat, studiuje. Wyszedł na prostą. Musiał przejść jednak długą drogę. W podróż po niej zabiera nas w tej książce. Nie jest ona długa. Trochę zabr

214.Młyn nad Czarnym Potokiem

Tytuł: Młyn nad Czarnym Potokiem Autor: Anna J. Szepielak Stron: 516 Wydawnictwo: Nasza Księgarnia Rok wydania: 2013 Moje zdanie: Rzadko mam okazję czytać polskich autorów. Jakoś zawsze ciągnie mnie w bibliotece do innego regału. Tym razem skierowałam swoje kroki gdzie indziej. Słusznie?  Anna Szepielak jest z zawodu nauczycielką i bibliotekarką. Zadebiutowała książką ,,Zamówienie z Francji”, o której wiele słyszałam i chciałabym ją kiedyś przeczytać.  Życie Marty to ostatnio pasmo nieszczęść i wypadków. Mąż jest zapracowany i niczym się nie interesuje, córeczka ciągle chora, a wszystko jest na jej głowie. Do tego spada na nią organizacja zjazdu rodzinnego na cześć przyjeżdżającej po Polski ciotki z Ameryki. Będzie to jednak okazja do zapoznania się z rodzinnymi historiami, tajemnicami oraz spojrzenia z dystansem na swoje życie.  Liczyłam na lekką obyczajówkę. Co otrzymałam? Lekką, ciepłą obyczajówkę, do tego odrobinę sagi rodzinnej, który to gatunek ubóstwiam. Życie

3 klimatyczne książki do czytania jesienią

Zrobiło się już troszkę chłodniej. Sierpień, a wraz z nim wakacje powoli dobiegają końca. W tym roku chyba nikt nie ma prawa narzekać, że lata nie było, że nie zdążył się opalić i wygrzać na słoneczku. Staram się cieszyć każdą chwilą, porą roku, ale jednak już nie mogłam się doczekać tego specyficznego klimatu jaki niesie ze sobą jesień i pierwsze miesiące zimy. W styczniu i lutym jakoś tak zawsze tęsknię już za pierwszymi zielonymi akcentami, a więc ciężko mi szukać klimatu. Może teraz będzie lepiej. Zaparzcie sobie kubek ulubionego napoju. W moim przypadku herbata w szarym kubku z Tesco, jedynym, który ostał się przez huragan jakim jest moje dziecko. Siądźcie wygodnie w fotelu. Odpalcie ulubioną muzykę do czytania. Słuchacie w ogóle muzyki do czytania? Ja zakochałam się w playliście Easy Acustic Hits na Spotify. Możecie zapalić świeczkę, a ja zaproponuję wam trzy książki, które podkręcą klimat i którymi będziecie się mogli rozkoszować. Tak się składa, że trzy zaprezentowan