Pamiętacie te wypracowania w podstawówce zaczynające się od słów ,,Moją ulubioną porą roku jest..". Po polsku, po angielsku, niemiecku. Przerabialiśmy to miliony razy. U mnie zawsze w odpowiedzi padała wiosna. Przyroda budzi się do życia, ptaszki ćwierkają, te sprawy. Zielono, pięknie i kolorowo. Minęło parę lat, a ja chyba całkowicie się zmieniłam. Zaczęłam dostrzegać uroki spokojniejszych pór roku. Doceniam chwilę zadumy, może się starzeję. Odkąd poszłam do liceum nie pamiętam czasu żebym tak po prostu się nudziła. Wprost przeciwnie, więc teraz mimo natłoku spraw staram się odpoczywać. Dlaczego tak polubiłam jesień i zimę? Jakie są wasze typy? Chyba nie muszę pisać, że kocham pisać dla was takie posty.
1. Książki. Absolutny numer jeden. Długie wieczory trzeba czymś wypełnić. O ile latem znajdowało się tysiąc spraw w domu i na dworze, które trzeba było wykonać od razu to jesień i zima od wielu obowiązków nas zwalniają. Chyba całe życie zwalnia swoje tempo, a my znajdujemy czas na takie drobniutkie przyjemności. Jednocześnie zapraszam was do komentowania najnowszej recenzji. Coś was tam malutko. KLIK!
2.Rodzina. Zima i jesień to czas spotkań w najbliższym gronie. Wspólne picie herbaty, oglądanie filmów. Celebrowanie drobnych wydarzeń. Latem jeździmy, podróżujemy, żyjemy szybciej. Teraz miło po prostu porozmawiać przy świecach
3. No właśnie, świece. Ocieplają pokój, sprawiają niesamowity nastrój nie tylko do gadania. Miło się też przy nich uczy, czyta, słucha muzyki.
4. Herbata. I inne ciepłe napoje. Ja akurat kawy nie piję, był moment, że się uczyłam, jednak nie wyszło. Czy to z cytryną, czy o jakimś zakręconym smaku każda jest pyszna i mam ich w domu kilkanaście rodzajów. Latem tak nie smakują, a teraz piję je hektolitrami.
5.Ciepły koc. Tylko teraz bez żadnych skrupułów mogę pod nim leżeć. Latem najczęściej wyrywałam te kilka chwil kiedy czułam się źle i miałam okres. Czekałam na ten czas żeby być usprawiedliwiona, że tak się wyleguję. Teraz praktycznie inaczej nie spędzam czasu. No tak, niby nie powinnam się uczyć na łóżku, ale ono jest takie mięciutkie, a tych notatek tak dużo. Inaczej nie dam rady
6.Swetry. Pasują do wszystkiego, są mega mięciutkie, a sklepy wprost prześcigają się we wzorach i kolorach. Mam w szafie kilka i z pewnością nie jest to wystarczająca liczba.
7.Czarne, grube rajstopy. Latem odpadają. Latem podobno w ogóle nie powinno się chodzić w rajstopach, ponieważ już są nie modne. Ja nie umiem bez. Te czarne są takie kobiece, w połączeniu z botkami i takie wygodne. Mogłabym chodzić dzięki nim codziennie w spódniczkach.
8. Czerwone, brązowe, burgundowe i granatowe lakiery. Ogólnie wszystkie ciemne. Kocham takie na paznokciach. Pastele to nie to.
9.Słonecznik i orzechy. Kto nie lubi skubać słonecznika? Ja kocham. Najlepiej mocno solony. To co, że moje usta są później spuchnięte. Mam botoks bez bólu, prawie za darmo, a związany jest z przyjemnością.
10. Blogowanie. Leżę sobie właśnie pod wspomnianym kocem. Popijam herbatkę z cytryną. Z katarem, bólem głowy i gardła. Jednak wybaczam to jesieni. I tak jest magiczna. Te 10 powodów to za mało. Mogłabym jeszcze wymienić mandarynki. Sezon zaczęłam już tydzień temu i już są słodkie i pyszne. Piękne jesienne liście. Zaduma i magia. Wbrew pozorom lubię też Wszystkich Świętych. Za to skupienie. Nie wtedy kiedy są tam wszyscy, patrzą jak jesteś ubrana. Wieczorem na polskich cmentarzach jest jakaś magia, łączność ze zmarłymi. Tego nikt nam nie zabierze. Może warto pielęgnować rodzime tradycje, a nie szturmem wdzierające się obce imprezy. Nie neguję, taka mała dygresja na koniec posta. Bo jesień i zima to jednak piękny czas. :)
Tych którzy widzą baner u góry strony zapraszam do klikania :)
Tych którzy widzą baner u góry strony zapraszam do klikania :)