O wielu
historycznych czasach miałam okazję czytać, ale gdy się głęboko zastanowiłam
nie było tam za wiele o wikingach i czasach potyczek między władcami Północy.
Pomyślałam, że lato to idealny moment na przyswojenie sobie tak rozległej
opowieści – czytałam ją blisko dwa tygodnie. Z ręką na sercu mogę jednak
stwierdzić, że nie żałuję nawet sekundy spędzonej z tą książką. Była to po
prostu ciekawa i pasjonująca historia.
Torstein w
momencie ataku nieprzyjaciół na ich wioskę ma zaledwie dwanaście lat, to
jeszcze dziecko. Dziecko, które na własne oczy widzi brutalną i makabryczną
śmierć swojego ojca, a samo trafia do niewoli. Tak rozpoczyna się epicka
historia prowadząca aż do Jomsborga – osady, gdzie szkoleni są jomswikingowie –
prawdziwe maszyny do zabijania.
Jak określiłabym
tę książkę w zaledwie jednym zdaniu? Dla mnie to taka Gra o tron z akcją osadzoną
w mroźnej Skandynawii i pozbawiona fantastycznej otoczki. Ma blisko 700 stron i
jej lektura musi zająć trochę czasu, w moim przypadku blisko 2 tygodnie. A
jednak po przerzuceniu ostatniej kartki czuję pewien żal i niedosyt. Smutno
rozstawać się z bohaterem, który towarzyszył mi tak długo i po kolejny tom tej
serii sięgnęłabym najchętniej już teraz. Oprócz tego mam wrażenie, że końcowe
rozdziały są lepsze niż początek i czytało mi się naprawdę dobrze.
Jomswiking
jest mocną i niepozbawioną brutalnych i makabrycznych opisów historią.
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest męska, ponieważ to szorstka opowieść,
w której pełno twardych skandynawskich wojowników, z małą ilością żeńskich
postaci. Dawno czegoś takiego nie czytałam i jestem ogromnie usatysfakcjonowana
taką lekturą. Podoba mi się sposób, w jaki autor połączył realne wydarzenia i
postaci z fikcją literacką. Historia młodego niewolnika Torsteina znakomicie połączyła
się z barwną opowieścią o królach Północy i toczonych przez nich około 1000
roku wojnach i wojenkach. Zaintrygowała mnie przede wszystkim postać króla
Norwegii – Olafa Tryggvasona, w powieści to tak magnetyczna osoba, że
zdecydowanie będę musiała poszerzyć swoją wiedzę na jego temat.
Jedynym co
wywołało w moim odczuciu kilka zgrzytów podczas czytania są dziwne zbiegi
okoliczności. Są bardzo nieprawdopodobne, ponieważ nasz główny bohater
swobodnie przemieszcza się po północy Europy, a jednak zawsze trafia na dobrze
znanych mu już bohaterów. To trochę naciągane, ale staje się mało widoczne przy
całej historii i jej rozmachu.
Po przeczytaniu
opisu spodziewałam się epickiej historii o wikingach. Zostałam pozytywnie
zaskoczona, ponieważ oprócz tego otrzymałam dobrze wykreowanego bohatera. Z
jego wszystkimi bolączkami, przemyśleniami i rosnącym bagażem jego doświadczeń.
Torstein w wieku dwunastu lat widzi makabryczną śmierć ojca, trafia do niewoli.
Traumatyczne przeżycia musiały zostawić ślad na młodym umyśle bohatera, a więc wniknięcie
podczas czytania do jego głowy było ciekawym doświadczeniem i niezaprzeczalną
zaletą tej powieści.
Komu bym ją
poleciła? Osobom, które lubią takie barwne, ciekawe i rozbudowane historie
pełne bitew, intryg i walk. To książka na naprawdę długie wieczory, podczas
których można otulić się kocem, rozsiąść wygodnie w fotelu z kubkiem herbaty i przenieść
do mroźnego świata gdzie rządziło srebro i przemoc.
Ocena: 4+/6
Tytuł: 508.Jomswiking.
Czas żelaza i ognia
Autor: Bjørn
Andreas Bull-Hansen
Stron: 688
Wydawnictwo:
Czarna Owca
Rok wydania:
2019
Za egzemplarz
dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)