Tytuł:
Czerwień rubinu
Autor:
Kerstin Gier
Stron:
340
Wydawnictwo:
Egmont
Rok
wydania: 2011
Moje
zdanie: Gdy tylko skończyłam jedną trylogię paranormal romance od
razu sięgnęłam po kolejną. Trochę późno, ale przekonuję się
do tego gatunku, a jego czytanie sprawia mi ogromną przyjemność.
Rodzina Gwendolyn jest delikatnie mówiąc dziwna. Do swojej babci
musi mówić lady, mieszkają w ogromnym pałacyku, a jedynym
dorosłym mężczyzną w towarzystwie jest lokaj. Wszystko komplikuje
się jeszcze bardziej gdy okazuje się, że Gwen ma gen podróży w
czasie. I razem z nadętym Gideonem musi wykonać misję.
Do książek
z tego gatunku podchodzę zawsze z ogromnym dystansem. Parę lat temu
się zawiodłam, później rzuciłam je w kąt by teraz na nowo je
odkrywać. I dobrze, bo uważam, że ,,Czerwień rubinu” to lekka i
poprawna opowieść. Temat został dobrze rozwinięty. Bardzo lubię
motyw podróży w czasie, a nie spotykam go często. Misja związana
z genem jest dobrze przemyślana, wszystko do siebie pasuje, nie ma w
niej chaosu. Praktycznie z każdego zakątka książki wyskakują na
nas nowe zagadki i tajemnice, które wraz z bohaterami rozwiązujemy.
Polubiłam Gwen i jej przyjaciółkę Leslie. Są mądre, dowcipne i
ciekawe świata. W lekkich lekturach takie bohaterki z pewnością da
się lubić.
Książka została napisana przyjemnym dla oczu, świeżym i
dowcipnym językiem. Dużo w niej dialogów, a podróże w czasie są
naprawdę intrygujące. To wszystko razem musiało sprawić, że
spędziłam z nią tylko parę godzin. Okładka jest bardzo ładna,
cieszy oko.
Wątek romantyczny nie jest zbyt rozwinięty. Szkoda,
liczyłam na więcej westchnień. Mam jednak nadzieję, że odnajdę
je w drugim tomie. Polecam, na plażę lub leniwy wieczór jak
znalazł.
Ocena:4+/6
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)